O tym, żeby przebiec maraton marzyłam odkąd zaczęłam biegać, czyli dokładnie 3 lata temu. Przez ten czas bywałam na różnych maratonach, ale tylko jako kibic i wolontariusz. Jednak dopiero w jesieni ubiegłego roku pomyślałam, że jestem gotowa, żeby zmierzyć się z królewskim dystansem…
Początkowo chciałam biegać według planu treningowego, jednak to się nie udało. W momencie kiedy zaczynam biegać według z góry założonego planu, tracę „wolność” biegania. Doszłam do wniosku, że ten maraton ma mi sprawić radość, dlatego będę biegać tak często i długo na ile mam ochotę albo na ile mój organizm ma siłę danego dnia. I tego się trzymałam przez cały czas. Dlatego też do tych przygotowań podeszłam spokojnie i „z głową”. Tylko kilka dni przed maratonem ogarnął mnie strach, że może jednak źle się przygotowałam i nie dam rady przebiec całej trasy. Na szczęście ten stres mnie opuścił kiedy stanęłam na starcie i zobaczyłam Naszych Sokołów.
Pierwsze 20 km dosłownie czułam jakbym nie biegła tylko leciała. Wszystko dzięki kibicom na trasie którzy byli niesamowici. Czułam jakby dodali mi skrzydeł. Druga połówka była cięższa, ale nie na tyle, żeby się poddać. Ani razu w trakcie biegu nie przyszedł do mnie moment zwątpienia, ale to jest akurat zasługa ks Michała który jak dobry anioł stróż biegł obok mnie i doprowadził do samej mety. (To, że jestem o 4 miejsca lepsza, to jest nieporozumienie!:)
Najlepszy jednak moment, to ten w którym jest się na mecie i czuje się, że można wszystko! Minął już tydzień od maratonu, a ja nadal tryskam humorem i energią. Mam wielu znajomych maratończyków, którzy nie raz zasypywali mnie opowieściami o 42 km szczęścia, o przełamanych barierach. Teraz już wiem co to znaczy. Maraton pokazał mi to, że jestem tak silna, że nawet nie zdaje sobie sprawy. Dał mi ogromną moc i wiarę w siebie. Przykładem jest praca proseminaryjna którą odkładałam pół roku, bo brakowało mi czasu, bo zawsze było coś ważniejszego do nauki. Następnego dnia po maratonie przełamałam się i zaczęłam pisać.. i już jestem na mecie! Można napisać pracę w tydzień? Można. Dodam, że moją postawioną hipotezą, było to, że aktywność fizyczna ma związek z poczuciem szczęścia u osób aktywnych zawodowo (o czym wiem z autopsji i potwierdziłam badaniami).
I jeszcze jedno.. obawiałam się, że dzień po maratonie nie będę mogła się podnieść się z łóżka z bólu. A okazało się, że mogłam skakać, biegać i czułam się jak nowo narodzona. To jest niesamowite! Wyczuwam w tym zasługę Opatrzności.
Wszystko zależy od tego co mamy w głowie! Nie byłabym sobą, gdybym nie podziękowała za ogromne wsparcie moim najbliższym którzy dzielnie mnie dopingowali na każdym etapie i dodawali mi odwagi. Kochani bez Was, to by się nie udało !
Karolina Cisek