Piąta jubileuszowa edycja Orlen Warsaw Marathon to wielkie wydarzenie na które czekaliśmy z niecierpliwością i nie mogło nas tam zabraknąć. „Narodowe Święto Biegania” w tym roku to nie tylko rywalizacja na królewskim dystansie, ale dwudniowe wydarzenie propagujące zdrowy styl życia. W sobotę w Parku Agrykola odbył się piknik sportowy gdzie każdy chętny mógł zgłębić tajniki popularnych dyscyplin sportowych. Niedzielny maraton będący jednocześnie 87. mistrzostwami Polski i bieg na 10 km zgromadziły na starcie ok. 17 tys. osób.
Naszym celem był start w maratonie do którego przygotowywaliśmy się od miesięcy i walka o jak najlepsze czasy. Do Warszawy wyjeżdżamy w sobotę w dziesięcioosobowym składzie razem z Basią i Jurkiem z Nowosarzyńskiej Grupy Biegowej. Wieczorem docieramy do miasteczka biegaczy odbierając w biurze zawodów pakiety startowe, każdy z nas okazuje swoje emocje w inny sposób, jedni są podekscytowani, inni zamykają się w swoich przemyśleniach i analizach jutrzejszej strategii. Następnie zwiedzamy targi Expo i próbujemy makaronu na pasta party.
W końcu nadchodzi dzień naszego sprawdzianu, wstajemy wcześnie rano na wspólne śniadanie i wyruszamy do miasteczka biegowego zlokalizowanego na błoniach wokół PGE Narodowego. Na miejscu pomimo chłodnej aury panuje wesoła atmosfera, wszyscy są zdenerwowani ale uśmiechnięci, zawodnicy ustawiają się stopniowo każdy w swojej strefie czasowej. OWM startuje o 9:00 sprzed Stadionu Narodowego, a następnie po przebiegnięciu przez Most Świętokrzyski trasa kieruje się na Stare Miasto, Nowy Świat i Aleje Ujazdowskie. Dalej trasa prowadzi aleją Wilanowską i ulicami Jana III Sobieskiego, Czerniakowską i Solec. Stamtąd przez Most Świętokrzyski wracamy na finisz na błonia PGE Narodowego.
Początek jest trudny, liczba biegaczy przytłacza, jest ciasno, dopiero po kilku kilometrach tłum rozrzedza się i mogę biec swobodnie. Wietrzna pogoda, momentami padający deszcz i niska temperatura sprawiają, że za dobrą radą kolegi z Grupy „podłączam się” do dwóch panów, którzy nieświadomie pomagają mi biec w tych trudnych warunkach. Biegnę za nimi krok w krok przez ok. 15 km obserwując co robią i jak się zachowują, czuję się za nimi bezpieczna i silna. Po 15 km nagle przyśpieszają, a ich tempo jest dla mnie za szybkie, szukam więc kolejnej „ofiary”, która „chroni” mnie i utrzymuje stałe tempo. Przez całą trasę borykam się z myślami co będzie po 30 km, czy będę miała na tyle siły by przyśpieszyć ? Jak idzie moim kolegom z Grupy ? No i stało się … po 35 km nadchodzi moment kryzysu o którym mnie ostrzegano, nogi odmawiają mi posłuszeństwa, boli mnie każdy mięsień i ścięgno. W pewnym momencie patrząc na zegarek uświadamiam sobie, że minęło trzy godziny od startu i myślę o kolegach z Grupy, którzy już z pewnością cieszą się zwycięstwem na mecie. Wyznaczam sobie kolejny cel – przekroczyć metę jak najszybciej. Adrenalina sięga zenitu i działa znieczulająco, na ostatnich czterech kilometrach przyśpieszam jeszcze mocniej i finiszuję po 3 godzinach 40 minutach i 37 sekundach.
Cała Grupa uzyskała wspaniałe czasy:
Marcin Kruba 2:50:30
Jacek Maślanka 3:04:37
Kamil Motyka 3:09:06
Artur Szyk 3:40:09
Krzysztof Makarski 3:42:04
Marta Jop 3:47:41
Ten dzień z pewnością na zawsze utkwi mi w pamięci nie tylko ze względu na mój debiut w maratonie ale również przez wspólnie spędzone, miłe chwile. Zapraszam do obejrzenia galerii z biegu autorstwa naszego klubowego kolegi Andrzeja.
https://www.jgbsokol.pl/galeria/nggallery/jgb-sokol/Orlen-Warsaw-Marathon,-23.04.2017
Wiola Sz