Bieganie nie jest najważniejsze, a z pewnością bicie rekordów, kolekcjonowanie medali i statuetek również. Podczas jednego z samotnych biegów ulicami zupełnie nieprzyjaznego dla biegaczy Jarosławia, zrodził się w mojej głowie pomysł dłuższego biegu. Wszystko to działo się w dniach poprzedzających kanonizację Jana Pawła II i Jana XXIII. Dlaczego więc nie spróbować dziękczynnego maraton? – pomyślałem. Ponieważ znałem już 44 kilometrowy odcinek z Jarosławia
do Przemyśla szlakiem Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, postanowiłem, że będzie to ta trasa. Nie do końca wiedziałem na co się decyduję, ale intencja biegu zwyciężyła. Początkowo miał to być 13 maja, jako dzień szczególnej pamięci o Janie Pawle II, ale z przyczyn niezależnych ostatecznie zostało na 12 maja o godzinie 15. Nie będę opisywał tego wszystkiego co działo się przez ponad 4 godziny biegu. To zupełnie osobista obserwacja i wewnętrzne rozmowy. Dzisiaj nie wiem, czy ten bieg stanie się moją tradycją lub tradycją szerszego grona, ale wiem dzisiaj, że to wielkie przeżycie i wielka radość. Dziękuję przede wszystkim Panu Bogu za ten czas, ale i ludziom, którzy na starcie i na mecie mi towarzyszyli, dziękuję także tym wszystkim, którzy całkowicie duchowo łączyli się w tym moim i zapewne ich I Dziękczynnym Maratonie za kanonizację. Wydaje mi się i marzę, aby takich biegów, bez kamer, medali, dyplomów, czasów było więcej (i wierzę, że takie są, takie szczere, dla siebie a może i dla Kogoś). Zapraszam do biegania!
