Jambo – (kenijskie przywitanie).
Pobyt w dniach 31.01.2014r. – 17.02.2014r.
Dla mnie to była przygoda, przygoda z bieganiem, poznanie ludzi tam żyjących i sposób na radzenie sobie z biedą. Dla większości z europejczyków, zwłaszcza bezrobotnych była by to lekcja pokory. Na początku wyjazdu były obawy co do szczepień i malarii występującej w Afryce. Ale tam gdzie przebywałem, w Item na wysokości około 2400 m n.p.m. obawy szybko zniknęły. Malaria na tej wysokości w dużym stopniu nie istnieje. Wylot nastąpił z Warszawy, potem był Amsterdam, Nairobi, Eldoret i miejsce pobytu Item. Wioska z około 4 tysięczną ludnością bardzo biedną, ale radzącą sobie w życiu np. mężczyzna siedzący na czerwonej ziemi bo taka tam była, i naprawiający parasol z pilniczkiem 20 cm przecinającym element parasola, kobieta sprzedająca w drewnianej budce 2m/2m colę, sprite i wodę niegazowaną i gazowana 0,2 l. Nic więcej w tej budce nie było, a ona się cieszyła, że ktoś kupił produkt za 40 szylingów (waluta kenijska) = około 1,5 zł.
Dwa tygodnie biegania dzień w dzień z przerwą 1 dniową po środku na safari w Nakurum. Rano był rozruch, luźne bieganie z gimnastyką ogólnorozwojową około 2km. Później śniadanie owsianka kenijska, bardzo słodka, bułki, chleb też słodki, jedno „jajco” na twardo, banany, dżem i koniec. Potem trening główny od 9.30-10.00 do 11.30-12.00 różne formy biegania, bieg ciągły w pierwszym zakresie (OWB1, BC1) z przebieżkami, wytrzymałość tempowa 2×5 km, trening interwałowy 4×400, 4×200, 4×100, wybieganie (WB), trening tylko w swoim gronie bez Kenijczyków bo kto by ich dogonił.
Ośrodek Lornah Kiplagat (byłej maratonki), w którym przebywaliśmy jak na warunki kenijskie był ok. W ośrodku tym oprócz nas „leszczy” (niektórzy myśleli, że przyjechała kadra Polski ???) przebywali z tych znanych:
– Mohamed „Mo” Farah (urodzony w Somalii, paszport wielkiej Brytanii), wielokrotny mistrz, wicemistrz na 3000, 5000 i 10000m przygotowujący się do swojego pierwszego maratonu w kwietniu w Londynie (zajął tam chyba 9 miejsce),
– Taoufik Makhlouf – algierczyk, mistrz olimpijski z Londynu 2012 roku na 1500m,
– Paula Jane Radcliffe, posiadająca obecnie najlepszy wynik w maratonie (2003 rok 2:15:25), rekordzistka w biegu na 10000 km i była rekordzistka na 5000 km,
– kadra biegaczy Wielkiej Brytanii,
– dwie Turczynki– olimpijki,
– inni.
Po treningu głównym był obiad: ryż, ugali (potrawa regionalna bez smaku coś w rodzaju rozgotowanego ryżu) makaron, bardzo mała ilość mięsa wołowego, dużo surówki np. kapusta z marchewką, bułki słodkie wypełnione mięsem wołowym, ciabaty (naleśniki). Potem odpoczynek i około 16.00-17.00 bieg 6km i ćwiczenia rozciągające, „core stability” lub inne ogólnorozwojowe z nastawieniem na mięśnie grzbietu i brzucha, kilka treningów z Richardem Mukche byłym maratończykiem (te były mordęgą). Potem kolacja 19.00 kurczak na grillu, deser w postaci mango (bardzo soczyste), ananasa (bardzo słodkiego), arbuza (trochę wodnistego, bez smaku), ciasta w postaci babki.
Codziennie na rozruchu zauważaliśmy „stado pędzących” biegaczy kenijskich (to były grupy około 100 osób), biegali rankiem naprawdę bardzo szybko, potem wykonywali drugi trening po południu. Myślę, że jest to dla nich sport narodowy i możliwość przebicia się i zauważenia przez białych (Muzungu – with Men), wyjazd z Kenii do Europy i zdobywanie nagród finansowych. Niewielka ilość zostaje w Europie i układa sobie nowe życie, pozostali wracają do Kenii i kończą karierę biegacza w różny sposób. Smutne ale prawdziwe.
Na koniec kilka zdjęć z pobytu w Kenii. Hej !!! Zapraszamy do galerii.